Dębno Maraton 2019

W tym roku pobiegł, w tym dość „kultowym” miejscu, Paweł Śrubas. Jego czas to 3:54:00.

Relację z maratonu od Pawła zamieszczamy poniżej ku potomnym (biegaczom rzecz jasna).
„Zaczęło się źle. Bardzo źle. Prawdopodobnie myślami byłem już na starcie w Dębnie bowiem podczas próby zapłaty za paliwo na stacji benzynowej w Kruszwicy udało mi się zablokować kartę płatniczą. Zapadła decyzja – szybki powrót do domu celem konfiskaty karty  bankomatowej małżonki oraz zaboru gotówki w razie „W”. A potem to już tylko 350 km do Stolicy Polskiego Maratonu. W Dębnie zameldowałem się coś ok 18ej. Szybki odbiór pakietu i wyjazd do hotelu w pobliskiej Witnicy. Hotel na swej fasadzie miał namalowane 2 gwiazdki. Gdybym był złośliwy (a nie jestem) to krótko po zapadnięciu zmroku dokonałbym dewastacji elewacji tegoż hotelu zmazując co najmniej jedną gwiazdkę. Wieczorem w hotelu okazało się, że zabrałem WSZYSTKO, łącznie z trzema bluzami na długi rękaw, w tym te cieplejsze na zimne temperatury. Jestem szczęśliwym posiadaczem rękawiczek, czapki, komina na szyję, kilka koszulek, długie spodnie – te cienkie i te ocieplane. Szybka kwerenda mózgu- a gdzie są krótkie spodenki? Brakuje krótkich spodenek! I co ma począć „biedny miś”? Mówi się trudno – biegnę w długich cienkich spodniach. Uprzedzam fakty- nie zgrzałem się i zrobiłem swoje. Nazajutrz meldunek w Dębnie i oczekiwane na start. Bilem się z myślami jaki plan objąć. Czy walczyć o złamanie 4 godzin czy nie. Prawa kostka nadal boli, a nieco szybszy bieg może tylko spotęgować uczucie bólu i ryzyko kontuzji. Chyba przekonała mnie starsza mieszkanka Dębna, która trzymając w jednej ręce wódkę, a w drugiej coś co przypominało popitkę zmotywowała mnie. Pomyślałem, że skoro ona we mnie wierzy to dlaczego nie Ja tego czynię? Zapada decyzja- staje za pecamerkerami na 4 godziny. Potem start. Jest wąsko i ciasno przez ok 12 km. Ciężko w takim tłumie dostać się do punktu w wodą. Tak się nie da dalej biec. Zaczynam się psychicznie męczyć. Decyduję się podjąć ryzyko- muszę ich wyprzedzić, a wtedy to Ja dyktuje sobie warunki. Teraz  mam lekki podmuch wiatru, widzę co się dzieje przede mnie – mój błędnik nie szaleje, mam swobodny dostęp do z punktu wody. Poza tym moje nozdrza już nie drażnią inni, bardziej spoceni biegacze. Czuje jednak ich oddech na plecach, bowiem udało mi się odskoczyć na jakieś 20 metrów. Z każdym kilometrem udaje mi się coraz dalej uciekać. Trasa ma 4 pętle podczas których mijam kolegów owej wcześniej wspomnianej starowinki. To awangarda Dębna posiadająca czerwone nosy. Trzymają własnoręcznie zrobiony transparent. Dopingują. Przez cały czas zastanawiam się, czy udaje im się trzymać pion właśnie dzięki temu transparentowi? Mniejsza z tym. Czas goni, a kilometry przede mną. Później META i ogromna satysfakcja. Plan wykonany w nawiązką, bowiem ustalone 4 godziny udało się pokonać, nawet z kilkuminutową nawiązką. Czas 3 godziny 54 minuty to mój nowy rekord życiowy! To trzeci maraton, który mam na swoim sumieniu, a ile przede mną? Czas pokaże. Na sam koniec pragnę podziękować Waldkowi za przygotowanie treningów na kluczowe 5 tygodni przed maratońskim startem. Pozdrawiam Paweł „