Tak. Paweł wybiegał to sobie. Dokładnie pisze o tym tak (zaczynając jak klasyk);
„Melduję wykonanie zadania
Tylko najbliżsi wiedzieli jaki sobie cel obrałem już w marcu 2018 roku. Pomyślałem wtedy, jeszcze przed maratonem w Krakowie, że byłoby cudownie gdybym zrobił sobie prezent na 40stke. Owszem, przewidywałem że od rodziny dostanę jakieś przyziemne prezenty typu zegarek czy też drona. Dron prędzej czy później spadnie lub sam go rozwalę, a zegarek po kilku lub kilkunastu latach sam się rozleci. Jest jednak coś co zostaje na zawsze, czego nie można ukraść, zepsuć i zapomnieć, to marzenia, które powinna się realizować, a nie czekać aż się same spełnią.
Tak więc mamy, dla mnie pamiętny, 2019 rok, a więc rok, w którym ukończyłem magiczną 40stke. Obawiałem się czy spotka mnie stereotypowy syndrom staruszka, który będzie uganiał się za kobietami itp? Okazało się, że po części miałem rację, bowiem uganiałem się czy też raczej biegałem, lecz za kilometrami. Tylko przy okazji pobiegałem za kobietami na poszczególnych maratonach próbując je wyprzedzić.
Tak więc w tym roku skończyłem 40 lat i w tym roku wstąpiłem w zaszczytne grono zdobywców Korony Maratonów Polskich, przebiegając odpowiednio maratony w Krakowie, Warszawie, Dębnie, Wrocławiu i w Poznaniu. Przebiegłem łącznie ponad 211 km w oficjalnych startach, a co najmniej 5 razy więcej kilometrów zrobiłem podczas przygotowań do poszczególnych nich. Zajęło mi to oficjalnie łącznie ponad 18 godzin, lecz co najmniej 5 razy więcej czasu spędziłem podczas przygotowań do poszczególnych z nich.
Czy warto było? Banalne pytanie i banalna odpowiedź- oczywiście TAK. Któż by nie chciał aby na ścianie swojego pokoju wisiały medale zawieszone na wieszaku pt: Korona Maratonów?
Chciałbym mój prywatny sukces zadedykować rodzinie, która musiała znosić moją niedyspozycje, nieobecność w domu, zmęczenie, a czasem i podenerwowanie. Zapewne niedzielne poranki były dla nich trudne, bowiem często zdarzało się, że po przebudzeniu mnie już nie ma. Zostawali sami w domu. Ja w tym czasie miałem za sobą już kilkanaście kilometrów deptania asfaltu. Wracałem coś ok. ich śniadania a nawet i niedzielnego rosołu. W tygodniu także nie mieli ze mną łatwo… lecz pomimo wszystko wiedziałem że mnie wspierają. Dziękuję Karolina, Alicja i Aleks.
P.S.
Dosłownie dziś (7 listopada) moją pocztę nawiedził wyjątkowo oczekiwany maill. Otóż jego nadawcą był Zarząd Infrastruktury Sportowej w Krakowie, który poinformował mnie iz oficjalnie przyznano mi tytuł zdobywcy Korony Maratonów Polskich. Jaka wielka to radość dla mnie? Chyba nie trzeba tego opisywać, jednakowoż uważam, iż warto to pokazać innym, bowiem niecodziennie otrzymuje się królewski tytuł z koroną w tytule Czuwaj! „